Dlaczego Polacy są nam niechętni?

O sobie mówi niechętnie. Chętniej – o Czeczenii, o polityce. Jest w Polsce od trzech lat. Ma zgodę na pobyt tolerowany.

Chciałabym napisać książkę o tym, jak pierwszy raz spotkali się Czeczeni i Polacy. Kiedyś Czeczeni pomagali Polakom zbiegłym z zesłania w Kazachstanie. Wielu Czeczenów ożeniło się z Polkami. Wiele Polek zostało muzułmankami i rodziło czeczeńskie dzieci. Polacy i Czeczeni mają niesamowitą historię i bardzo chciałabym kogoś znaleźć i napisać wspólnie tę książkę. Kiedyś my daliśmy Polakom możliwość zostania w naszym kraju. Dlaczego teraz Polacy są nam niechętni? Dlaczego zwykli Polacy obrażają teraz nasze kobiety i dzieci?

W Czeczenii starałam się pomagać naszym bojownikom. W czasie pierwszej wojny moja rodzina gdzieś zaginęła. Mimo, że długo szukałam, nie miałam o nich żadnej informacji. Na początku wojny rosyjskie samoloty bombardowały centrum miasta, a mój dom był pięć minut drogi od pałacu Prezydenta. Od dziesięciu lat jest w ruinach. Później przypadkowo odnalazłam siostrę, ale w czasie drugiej wojny znowu się zgubiłyśmy. I dlatego przyjechałam tutaj sama.

Przed wyborami Kadyrowa zaczęły się czystki; donosy na wszystkich, którzy walczyli, na ich rodziny i na tych, którzy próbowali walczyć politycznie. Wyważanie drzwi. Robiły to dwie organizacje: jedna ze strony rosyjskiej, druga ze strony czeczeńskiej. Nie było wiadomo, kto przyjdzie w masce i wywali twoje drzwi – Rosjanie czy Czeczeńcy.

Do mnie przyszli w nocy. Torturowali mnie, kopali butami. Kiedy już cała byłam we krwi powiedzieli, że to nie jest ostatni raz i wyszli. Jeden z nich wrócił.

W czasie wywiadu na Koszykowej nie powiedziałam, że zaczął ze mnie zrywać ubranie i próbował mnie zgwałcić. Obroniłam się nożem, jestem silna. Nie wiem, w jakim on był stanie. Wybiegłam z domu. Nadal noszę nóż.

Po ucieczce z domu schowałam się u przyjaciół, a później pojechałam za miasto. Dobrze, że nasze kobiety mogą ubrać się tak, że widać tylko oczy, bo byłam cała pobita.

Przed wyjazdem znajomi załatwili mi paszport na nazwisko mojego nieżyjącego męża. W paszporcie była też nieprawdziwa data urodzenia.

Aby wyjechać z Czeczenii, trzeba być bogatym. Na każdym posterunku trzeba dać łapówkę żołnierzom i policji rosyjskiej i czeczeńskiej. A posterunki są co 10 minut drogi. Teraz to może kosztować jeszcze więcej, ale kiedy uciekałam, na mniejszym posterunku trzeba było dać 10-50 dolarów, a na większym 50-100 dolarów.

Taksówka kosztuje różnie. Taksówkę załatwiła matka koleżanki sprzed wojny, która już była w Polsce i ma status. Wiózł mnie ten sam taksówkarz, który wcześniej wiózł tę koleżankę. Na wszystkich posterunkach to on załatwiał sprawy, wszyscy już go znają. Taksówkarze dużo ryzykują, ich też mogą przecież zabrać w każdej chwili.

Taksówkarz przywiózł nas pod sam Dworzec Centralny w Warszawie, bo rodzina, która ze mną jechała, udawała się do Niemiec. Miałam tylko małą torebkę, aby nie zwracać na siebie uwagi i móc powiedzieć, że jadę w gości, ale byłam tak zdenerwowana, że zapomniałam o paszporcie. Taksówkarz nie oddał mi paszportu. Znajomi powiedzieli mi, że później taksówkarze sprzedają te paszporty w Brześciu.

Koleżanka już na mnie czekała i zabrała do siebie, a na drugi dzień pojechałyśmy na Koszykową. W urzędzie miałam tylko rosyjski dowód osobisty.

Nie mieszkałam w ośrodku dla uchodźców, od razu zamieszkałam u koleżanki. Ona mieszkała w takim ośrodku, wiedziała jak to wygląda, nie pozwoliła mi tam zamieszkać. Ja zrobiłabym dla niej to samo.

Procedura w urzędzie było dla mnie jak uderzenie w twarz. Miałam uczucie, że złapali mnie Rosjanie i przesłuchują. Nie miałam paszportu, więc powiedzieli, że mogę trafić do więzienia. Powiedziałam im, żeby robili co chcą, bo jest mi wszystko jedno, że mogą mnie nawet zabić. Dlaczego wdowy po bojownikach czeczeńskich mają tutaj problemy? Kobiety z dziećmi, których mężowie zginęli, bardzo rzadko dostają status uchodźcy. Zwykle dostają pobyt tolerowany.

Wiele kobiet w czasie wywiadu nie mówi wszystkiego, bo się wstydzi. W Czeczenii były i nadal są częste gwałty i na kobietach i na mężczyznach. Ale nasza nacja jest bardzo dumna. Mimo, że ludzie wiedzą o tym, że to mogłoby pomóc w uzyskaniu statusu, nie mówią o gwałtach. Wstydzą się, że nie potrafili się obronić albo zabić człowieka, który tak ich obraził. Gwałt to dla nas najgorsze poniżenie fizyczne i psychiczne.

Ja też nie wszystko powiedziałam, ale teraz myślę, że powinnam. Jestem dorosłą kobietą, która miała męża, ale to dotyka się również osoby, które jeszcze nie były w małżeństwie.

Wcześniej muzułmanki, które zgwałcono, wychodziły na plac, oblewały się benzyną i podpalały. A teraz pytają nas, jak gdyby nigdy nic: „czy została pani zgwałcona”? Kobiety za nic nie powiedzą o gwałcie. Później ktoś może zapytać, dlaczego nie dokonały samopodpalenia. A one muszą żyć, muszą wychowywać swoje dzieci. Kobiety nie chcą, żeby później ktoś wytknął dzieciom, co się stało z ich matką.

Na Koszykowej żądają, aby wszystko opowiadać dokładnie i ze szczegółami. Jak możliwe jest opowiedzenie o takich strasznych wydarzeniach – człowiek pamięta wszystko jak przez mgłę. Jak można mieć dowody i dokumenty na wszystko z tego zniszczonego kraju? Najlepsze, że ci którzy naprawdę walczyli, dostają pobyt tolerowany, a ci, którzy zmyślają, dostają status uchodźcy.

W urzędzie powinni rozmawiać z ludźmi nie jak policjanci na przesłuchaniu, tylko jak ludzie, którzy rozumieją czyjś ból; a nie pytać o gwałty. Nie zabijać moralnie na początku, tylko pozwolić być otwartymi. I zatrudnić więcej fachowców, którzy wiedzą, kto kłamie, a kto mówi prawdę.

Ja powiedziałam o torturach, ale to nie wystarczyło, aby dostać status uchodźcy. Nie chciałam mówić o próbie gwałtu. A okazuje się, że jak cię zgwałcili to możesz mieć status, a jak nie, to „te blizny po torturach to wszyscy mają”.

Dostałam tylko pobyt tolerowany.

Przyjechałam do Polski, zanim Polska była w Unii Europejskiej. Mogłam jechać dalej. A teraz nie wyobrażam sobie, co dalej ze mną tu będzie. Pobyt tolerowany to jest życie na rok. Jaka może być przyszłość z kawałkiem papieru, który jest ważny tylko rok? Jakie można robić plany na rok? Wiele uchodźczyń nie doczekuje tego roku, tylko wyjeżdża. Przecież w praktyce z tą kartą (pobytu tolerowanego) nie można mieć ani pracy, ani adresu.

Mimo problemów z tym pobytem chcę prowadzić działalność na rzecz kobiet i dzieci czeczeńskich. Napisałam projekt unijny razem z koleżanką – nauki języka angielskiego; pieniądze na projekt są jeszcze na trzy miesiące. Chcę założyć fundację na rzecz kobiet i dzieci wojny. Chcę pomóc im w pracy, edukacji. Dlatego nie wyjeżdżam z Polski, mimo, że mam możliwości jechać do przyjaciół na Zachód.

Trudno się w Polsce integrować – wy nie dajecie takich możliwości. Teraz uczą polskiego, ale ja uczyłam się sama, z telewizji, od przyjaciół. Macie bardzo trudny język.

                                                                                                                                    (marzec, 2006)

Historii wysłuchała Agnieszka Kunicka
Tekst zredagowała Agnieszka Kosowicz

Dlaczego Polacy są nam niechętni?

O sobie mówi niechętnie. Chętniej – o Czeczenii, o polityce. Jest w Polsce od trzech lat. Ma zgodę na pobyt tolerowany.

Chciałabym napisać książkę o tym, jak pierwszy raz spotkali się Czeczeni i Polacy. Kiedyś Czeczeni pomagali Polakom zbiegłym z zesłania w Kazachstanie. Wielu Czeczenów ożeniło się z Polkami. Wiele Polek zostało muzułmankami i rodziło czeczeńskie dzieci. Polacy i Czeczeni mają niesamowitą historię i bardzo chciałabym kogoś znaleźć i napisać wspólnie tę książkę. Kiedyś my daliśmy Polakom możliwość zostania w naszym kraju. Dlaczego teraz Polacy są nam niechętni? Dlaczego zwykli Polacy obrażają teraz nasze kobiety i dzieci?

W Czeczenii starałam się pomagać naszym bojownikom. W czasie pierwszej wojny moja rodzina gdzieś zaginęła. Mimo, że długo szukałam, nie miałam o nich żadnej informacji. Na początku wojny rosyjskie samoloty bombardowały centrum miasta, a mój dom był pięć minut drogi od pałacu Prezydenta. Od dziesięciu lat jest w ruinach. Później przypadkowo odnalazłam siostrę, ale w czasie drugiej wojny znowu się zgubiłyśmy. I dlatego przyjechałam tutaj sama.

Przed wyborami Kadyrowa zaczęły się czystki; donosy na wszystkich, którzy walczyli, na ich rodziny i na tych, którzy próbowali walczyć politycznie. Wyważanie drzwi. Robiły to dwie organizacje: jedna ze strony rosyjskiej, druga ze strony czeczeńskiej. Nie było wiadomo, kto przyjdzie w masce i wywali twoje drzwi – Rosjanie czy Czeczeńcy.

Do mnie przyszli w nocy. Torturowali mnie, kopali butami. Kiedy już cała byłam we krwi powiedzieli, że to nie jest ostatni raz i wyszli. Jeden z nich wrócił.

W czasie wywiadu na Koszykowej nie powiedziałam, że zaczął ze mnie zrywać ubranie i próbował mnie zgwałcić. Obroniłam się nożem, jestem silna. Nie wiem, w jakim on był stanie. Wybiegłam z domu. Nadal noszę nóż.

Po ucieczce z domu schowałam się u przyjaciół, a później pojechałam za miasto. Dobrze, że nasze kobiety mogą ubrać się tak, że widać tylko oczy, bo byłam cała pobita.

Przed wyjazdem znajomi załatwili mi paszport na nazwisko mojego nieżyjącego męża. W paszporcie była też nieprawdziwa data urodzenia.

Aby wyjechać z Czeczenii, trzeba być bogatym. Na każdym posterunku trzeba dać łapówkę żołnierzom i policji rosyjskiej i czeczeńskiej. A posterunki są co 10 minut drogi. Teraz to może kosztować jeszcze więcej, ale kiedy uciekałam, na mniejszym posterunku trzeba było dać 10-50 dolarów, a na większym 50-100 dolarów.

Taksówka kosztuje różnie. Taksówkę załatwiła matka koleżanki sprzed wojny, która już była w Polsce i ma status. Wiózł mnie ten sam taksówkarz, który wcześniej wiózł tę koleżankę. Na wszystkich posterunkach to on załatwiał sprawy, wszyscy już go znają. Taksówkarze dużo ryzykują, ich też mogą przecież zabrać w każdej chwili.

Taksówkarz przywiózł nas pod sam Dworzec Centralny w Warszawie, bo rodzina, która ze mną jechała, udawała się do Niemiec. Miałam tylko małą torebkę, aby nie zwracać na siebie uwagi i móc powiedzieć, że jadę w gości, ale byłam tak zdenerwowana, że zapomniałam o paszporcie. Taksówkarz nie oddał mi paszportu. Znajomi powiedzieli mi, że później taksówkarze sprzedają te paszporty w Brześciu.

Koleżanka już na mnie czekała i zabrała do siebie, a na drugi dzień pojechałyśmy na Koszykową. W urzędzie miałam tylko rosyjski dowód osobisty.

Nie mieszkałam w ośrodku dla uchodźców, od razu zamieszkałam u koleżanki. Ona mieszkała w takim ośrodku, wiedziała jak to wygląda, nie pozwoliła mi tam zamieszkać. Ja zrobiłabym dla niej to samo.

Procedura w urzędzie było dla mnie jak uderzenie w twarz. Miałam uczucie, że złapali mnie Rosjanie i przesłuchują. Nie miałam paszportu, więc powiedzieli, że mogę trafić do więzienia. Powiedziałam im, żeby robili co chcą, bo jest mi wszystko jedno, że mogą mnie nawet zabić. Dlaczego wdowy po bojownikach czeczeńskich mają tutaj problemy? Kobiety z dziećmi, których mężowie zginęli, bardzo rzadko dostają status uchodźcy. Zwykle dostają pobyt tolerowany.

Wiele kobiet w czasie wywiadu nie mówi wszystkiego, bo się wstydzi. W Czeczenii były i nadal są częste gwałty i na kobietach i na mężczyznach. Ale nasza nacja jest bardzo dumna. Mimo, że ludzie wiedzą o tym, że to mogłoby pomóc w uzyskaniu statusu, nie mówią o gwałtach. Wstydzą się, że nie potrafili się obronić albo zabić człowieka, który tak ich obraził. Gwałt to dla nas najgorsze poniżenie fizyczne i psychiczne.

Ja też nie wszystko powiedziałam, ale teraz myślę, że powinnam. Jestem dorosłą kobietą, która miała męża, ale to dotyka się również osoby, które jeszcze nie były w małżeństwie.

Wcześniej muzułmanki, które zgwałcono, wychodziły na plac, oblewały się benzyną i podpalały. A teraz pytają nas, jak gdyby nigdy nic: „czy została pani zgwałcona”? Kobiety za nic nie powiedzą o gwałcie. Później ktoś może zapytać, dlaczego nie dokonały samopodpalenia. A one muszą żyć, muszą wychowywać swoje dzieci. Kobiety nie chcą, żeby później ktoś wytknął dzieciom, co się stało z ich matką.

Na Koszykowej żądają, aby wszystko opowiadać dokładnie i ze szczegółami. Jak możliwe jest opowiedzenie o takich strasznych wydarzeniach – człowiek pamięta wszystko jak przez mgłę. Jak można mieć dowody i dokumenty na wszystko z tego zniszczonego kraju? Najlepsze, że ci którzy naprawdę walczyli, dostają pobyt tolerowany, a ci, którzy zmyślają, dostają status uchodźcy.

W urzędzie powinni rozmawiać z ludźmi nie jak policjanci na przesłuchaniu, tylko jak ludzie, którzy rozumieją czyjś ból; a nie pytać o gwałty. Nie zabijać moralnie na początku, tylko pozwolić być otwartymi. I zatrudnić więcej fachowców, którzy wiedzą, kto kłamie, a kto mówi prawdę.

Ja powiedziałam o torturach, ale to nie wystarczyło, aby dostać status uchodźcy. Nie chciałam mówić o próbie gwałtu. A okazuje się, że jak cię zgwałcili to możesz mieć status, a jak nie, to „te blizny po torturach to wszyscy mają”.

Dostałam tylko pobyt tolerowany.

Przyjechałam do Polski, zanim Polska była w Unii Europejskiej. Mogłam jechać dalej. A teraz nie wyobrażam sobie, co dalej ze mną tu będzie. Pobyt tolerowany to jest życie na rok. Jaka może być przyszłość z kawałkiem papieru, który jest ważny tylko rok? Jakie można robić plany na rok? Wiele uchodźczyń nie doczekuje tego roku, tylko wyjeżdża. Przecież w praktyce z tą kartą (pobytu tolerowanego) nie można mieć ani pracy, ani adresu.

Mimo problemów z tym pobytem chcę prowadzić działalność na rzecz kobiet i dzieci czeczeńskich. Napisałam projekt unijny razem z koleżanką – nauki języka angielskiego; pieniądze na projekt są jeszcze na trzy miesiące. Chcę założyć fundację na rzecz kobiet i dzieci wojny. Chcę pomóc im w pracy, edukacji. Dlatego nie wyjeżdżam z Polski, mimo, że mam możliwości jechać do przyjaciół na Zachód.

Trudno się w Polsce integrować – wy nie dajecie takich możliwości. Teraz uczą polskiego, ale ja uczyłam się sama, z telewizji, od przyjaciół. Macie bardzo trudny język.

                                                                                                                                    (marzec, 2006)

Historii wysłuchała Agnieszka Kunicka
Tekst zredagowała Agnieszka Kosowicz

Archive