Ta życiodajna moc słowa

Tahar Ben Jelloun – dla wielu może być odkryciem podobnym do tegorocznego Noblisty Le Clézio. Zarówno jeden jak i drugi od lat zajmują ważne pozycje na mapie literatury światowej, ale w Polsce ukazał się tylko fragment ich dorobku. Obaj są niemal rówieśnikami (Ben Jelloun urodził się w 1944 roku, Le Clézio cztery lata wcześniej), obaj piszą po francusku, choć nie są rdzennymi Francuzami (Ben Jelloun urodził się w Fezie, w Maroku, Le Clézio w Nicei, ale tylko jego matka była Francuzką, ojciec pochodził z Wysp Brytyjskich), obaj od dziecka często zmieniali miejsce zamieszkania.

Ben Jelloun w wieku 18 lat zamieszkał z rodziną w Tangerze, na studia wyjechał do Rabatu, a rodzina ośmioletniego Le Clézio przeniosła się do Nigerii. Obaj mają za sobą zagraniczne studia: Ben Jelloun, choć skazano go na trzy lata więzienia za udział w studenckich demonstracjach, skończył filozofię na uniwersytecie w Rabacie, potem przeniósł się do Paryża, gdzie studiował psychologię i psychiatrię, tam też napisał doktorat. Le Clézio studiował literaturę w Bristolu i Londynie, ale dyplom ostatecznie obronił w Aix-en-Provence. Doktoryzował się na uniwersytecie w Perpignan.

Obaj mają na koncie nauczycielski epizod (krótki u Ben Jellouna – między 1968 a 1970 nauczał w liceach w Rabacie i Casablance, u Le Clézio długi – trwa do dziś) oraz zatarg z władzami (Ben Jelloun za studenckie bunty, Le Clézio za protest wobec dziecięcej prostytucji, która pleniła się w Tajlandii w trakcie jego służby wojskowej w 1967 roku, w efekcie czego został zesłany do Meksyku).

Obaj zostali wysoko uhonorowani ważnymi nagrodami literackimi – Ben Jelloun w 1987 Nagrodą Goncourtów, Le Clézio niedawno Noblem. Ben Jelloun złożył natychmiast gratulacje swojemu przyjacielowi, „pisarzowi Południa”, doceniając jego wrażliwość na rasizm, społeczną niesprawiedliwość i środowisko naturalne. Oprócz wyrazów uznania Ben Jelloun zwraca uwagę na charakterystyczną niechęć Francuza do literatury europocentrycznej, skłonności do „auto-fikcji”.

Le Clézio odwraca się od niej w stronę antropologicznej refleksji. Po okresie eksperymentów literackich, które zapoczątkował w 1963 roku, znaną w Polsce powieścią „Protokół”, zwrócił się w stronę literatury podróżniczej, połączonej z negacją zapatrzonej w siebie cywilizacji Zachodu. Swoje doświadczenia zamknął w formie oszczędnej prozy, w której dominuje subtelna obserwacja. Ben Jelloun przypomina zdanie wypowiedziane niegdyś przez Le Clézio: „Nie mam wyobraźni”.

Te słowa mogłyby się odnosić  do nowowydanej w Polsce powieść Marokańczyka „To oślepiające, nieobecne światło” (w oryginale: „Cette aveuglante absence de lumière”, 2000, Seuil). Ben Jelloun pisze o jednym z zamachowców na króla Maroka Hassana II. Główny bohater Salim spędził 18 lat w więzieniu Tazmamart. Został tam zesłany na powolną śmierć wraz z innymi wojskowymi, którzy brali udział w wydarzeniach 1971 roku. Odsiadywał wyrok w niskiej, ciemnej celi, śpiąc na podłodze. Bardzo szybko wyzbył się nadziei, że uda mu się wyjść na wolność.

Jak w takich warunkach nie stracić wiary w życie? Salim znajduje sposób. Podczas gdy jego kompani umierają z tęsknoty i rozpaczy, a także na skutek potwornych warunków panujących w więzieniu, on oddaje się modlitwie. Zna na pamięć wersety Koranu i recytuje je, odpędzając w ten sposób nostalgię za życiem, które go ominęło. Ta koncentracja pozwala mu zapomnieć o bólu, który trawi jego ciało. Wiara staje się pomostem łączącym go z życiem, to ona rozprasza myśli o śmierci.

Jednak z biegiem czasu islam, który był jedyną znaną bohaterowi formą religii, staje się tylko jedną z możliwych form wiary. Salim stwierdza: „Teraz wierzę w Boga, w Mahometa, Jezusa i Mojżesza. Wierzę w wyższość wiary. Każdy mijający dzień umiera, nie pozostawiając śladu, dźwięku, barw. Każdego ranka jestem jak nowo narodzone dziecko”.

Ben Jelloun tka swoją opowieść subtelnie wprowadzając do niej wątki z Koranu. W więzieniu pojawiają się ptaki, najpierw gołębica, potem wróbel. Więźniowie uznają ich obecność za znak dany przez Allaha, bo przecież jak mówi Koran: „Czyż nie widzą ptaków zawieszonych w powietrzu wysoko w niebie? Nic nie trzyma ich tam z wyjątkiem Allaha. Z pewnością istnieją znaki dla ludzi wiary” (Rozdzial an-Nahl: 79).  

Koran, oprócz wymiaru duchowego, ma też literacki, który okazuje się niezwykle ważny nie tylko dla samego bohatera, ale i dla jego towarzyszy.   Zachłannie wysłuchują opowieści Salima, znawcy także zachodniej literatury (przywołuje m.in „Poezję nieprzerwaną” Paula Eluarda, „Obcego” Camusa, „Ojca Goriot” Balzaka, filmową wersję „Tramwaju zwanego pożądaniem” Tennessy’ego Williamsa, a także układa własne historie). I chociaż czasami nie są w stanie pojąć tego, co kieruje ludźmi z obcego im kręgu kulturowego, potrafią przyswoić uniwersalistyczne przesłanie tych dzieł. Słowo podtrzymuje w nich chęć życia. 

„To oślepiające, nieobecne światło” jest literaturą kontemplacji, wprowadza czytelnika w inny wymiar opowieści, gdzie nie rządzi historia, lecz wycofanie i refleksja. Stąd właśnie się bierze powinowactwo pisarstwa Ben Jellouna i Le Clézio. Być może niektórzy uznają je za nużące, jeśli jednak – jak stwierdził Noblista – każde zdanie jest dla niego jak cud, to – dodaje Marokańczyk – przenosi w krainę wolności, która nie wszystkim jest dana. Wrażliwy czytelnik z pewnością to dostrzeże i doceni.

Archive